Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
  • modules/mod_lv_enhanced_image_slider/images/lpz/01.jpg
  • modules/mod_lv_enhanced_image_slider/images/lpz/3.jpg
  • modules/mod_lv_enhanced_image_slider/images/lpz/4.jpg
  • modules/mod_lv_enhanced_image_slider/images/lpz/5.jpg
Spacerując z Panem
 

W pewien słoneczny jesienny poranek siedziałem przy śniadaniu, myśląc: "Tyle problemów mi się ostatnio nazbierało. Kłopoty w pracy, kłopoty w domu - naprawdę muszę trochę się pomodlić w tej sprawie".
Nagle poczułem, że ktoś za mną stoi.
Odwróciłem się i wydałem okrzyk zdumienia:

- Panie Jezu! Co Ty tutaj robisz?

To Pan stanął w progu mego domu. Przetarłem oczy - czy to naprawdę On? Tak, wszystko się zgadzało, od rąbka białej szaty utkanej z jednego kawałka do lekkiej poświaty nad Jego głową.

- Znaczy... hmm... nie, że nie powinieneś tu być. Tylko nie jestem przyzwyczajony, byś wpadał w tak widzialnej postaci... - wyjąkałem.

Ta niespodziewana wizyta zbiła mnie z tropu. Mimochodem zacząłem się zastanawiać, czy zrobiłem coś złego. Uśmiechnął się, a jego oczy promieniały jeszcze większym blaskiem.

- Czy chciałbyś pójść ze mną na spacer? - zapytał.

- Hmm.... noo... tak, jasne! - wykrztusiłem.

Więc poszliśmy obaj ścieżką wiodącą koło mego domu. Powoli zaczęło mi świtać w głowie i powiedziałem sobie w duchu: "Cóż za niebywała okazja.


On zna odpowiedź na wszystkie moje problemy - jeśli chodzi o pracę, stosunki
z ludźmi, obawy o przyszłość, kłopoty rodzinne... Muszę Go tylko spytać".

Jakiś czas szliśmy w milczeniu, wreszcie powiedziałem:

- Wybacz, Panie. Potrzeba mi rady w pewnej bardzo trudnej sprawie.

Nim zdołałem skończyć, Jezus uniósł palec do ust i przechylił głowę:

- Ćśśś... Słyszysz? - zapytał.

Z początku nic nie słyszałem. A potem doszedł mnie słaby odgłos wody szemrzącej po kamieniach pobliskiego strumyka, pod zasłoną jesiennych liści. Pan westchnął:

- Czyż to nie piękne?

- No, chyba tak.

Zupełnie straciłem wątek. Odczekałem parę minut, by okazać szacunek,
a potem wyrzuciłem z siebie:

- Panie, martwię się o modlitwę w moim życiu.
Wszystko wydaje się takie puste. A według książek, które czytałem...

Objął mnie ramieniem.

- Cicho, słyszysz to? - zapytał znów.

Dzieci bawiły się na łące nieopodal. Raz jeszcze się uśmiechnął.

- Czyż to nie cudowne? - wykrzyknął.

- Owszem, skoro już o tym mowa. - Po czym dodałem lekko rozdrażnionym tonem:

- Wiesz, że i ja kocham dzieci.

Szliśmy dalej. Straszna myśl przyszła mi nagle do głowy.
A jeśli stracę tę okazję? Oto miałem odpowiedź na wszelkie dręczące mnie pytania tuż pod ręką! Jezus zna najgłębsze tajemnice wszechświata, miłości i śmierci. Chwytając się ostatniej deski ratunku, postanowiłem porozmawiać z Nim o religii. W końcu to coś z Jego podwórka.

- Panie - zacząłem nieśmiało - zastanawiałem się, co sądzisz o sporze
w dziedzinie współczesnej biblistyki, pomiędzy...

Kolejny raz przerwał mi, obejmując mnie przyjaźnie. Zacisnąłem zęby.
Pan przystanął i w milczeniu podniósł kilka kamyczków.
Na Jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.

- Założę się, że nie trafisz w czubek tamtego słupa - rzucił mi wyzwanie.

Byłem skonsternowany. Coś takiego! I to sam Pan Jezus! Nie tego się spodziewałem po Drugiej Osobie Trójcy Świętej. Skoro się jest Bogiem, należałoby chyba zachowywać się trochę poważniej? Od niechcenia rzucił kamykiem w stronę słupa. Kamień zatoczył w powietrzu łuk i...
Jezus spudłował!

Moje przygnębienie rosło, ale pochyliłem się, by podnieść kilka kamyków.
Cóż innego mi pozostało? Bez przekonania rzuciłem jeden w kierunku słupa.
Pac! Trafiłem. Pan popatrzył na mnie z uznaniem i zachichotał.
- Ej, dobry jesteś - pochwalił.

Szliśmy dalej, a ja czułem, jak coraz mocniej zaciska mi się supeł w żołądku. Ilekroć próbowałem porozmawiać o czymś istotnym, pojawiała się przeszkoda.
A to wiatr poruszał bladymi płatkami błękitnych kwiatów cykorii, a to motyl przysiadł na porośniętym mchem płocie.

Wreszcie nasz spacer dobiegł końca. Byłem tak zdenerwowany,
że nie wiedziałem, co powiedzieć. W gęstwinie ciemnej brody na ustach Pana pojawił się łagodny, figlarny uśmiech. Gdy Jezus zbierał się, by odejść,
Jego oczy zalśniły jeszcze mocniejszym blaskiem.
Już w drzwiach obejrzał się na mnie przez ramię i rzucił:

- Po prostu przestań tak strasznie się starać.

David Juniper