Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
Odwiedza nas 8 os.TO JEZUS LECZY ZŁAMANYCH NA DUCHU
to JezusSŁOWO WSTĘPNE – Kilka słów prezentacji niniejszej książki. Sam osobiście jestem głęboko poruszony jej treścią. Trafia ona do przekonania z kilku powodów. Na czele trzeba wymienić bogactwo przytoczonych świadectw o rzeczywistych uwolnieniach ludzi nieszczęśliwych. To jest zawsze, a dziś zwłaszcza, ceniony materiał doświadczalny: contra experimentum nullum argumentum.
Dalej – uderzająca jest trafność analizy, skąd się biorą zjawiska pewnych bolesnych otamowań, na które dotąd niemal zupełnie bezradna jest fachowa medycyna.
Następnie – płynące z doświadczeń wnioski duszpasterskie warto brać pod uwagę wraz z ich uzasadnieniem, a jest nim wyważona doktryna Autora o relacji w Kościele posługi hierarchicznej i charyzmatu. Wreszcie imponująca jest gorąca wiara Autora, tutaj uzasadniona poprawnie z punktu widzenia teologicznego, a jednak bez zawiłych argumentów dostępnych tylko dla fachowców. Ufam, że książka ta sprawi wiele dobrego.
o. August Jankowski OSB Kraków-Tyniec, 25 marca 2004, w uroczystość Zwiastowania Pana.
 
Modlitwa wstawiennicza o uzdrowienie,
Kraków 2007, s. 172 Imprimatur: Przełożony Wyższy Polskiej Prowincji Zakonu Pijarów o. Józef Tarnawski SP, Prowincjał, L.dz. 78/05 z dnia 22 marca 2005.
 
„My nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli…” (Dz. 4,20)
Kiedy po 10 latach typowej dla księdza diecezjalnego posługi kapłańskiej Pan Jezus wezwał mnie do podjęcia – wraz z panią Stanisławą Dąbrowską – posługi modlitwą wstawienniczą o uzdrowienie wewnętrzne, zostałem wprowadzony w inny świat. Powierzanie drugiego człowieka Jedynemu Zbawicielowi, ubogacone łaską charyzmatycznego poznania, a potem bycie świadkiem jego uwolnienia od skutków grzechu świata i innych zasadzek zła, stało się nowym doświadczeniem wiary. Szybko zdałem sobie sprawę z tego, że to doświadczenie – oparte na ujawnianiu łaską mechanizmów duchowych ukrytych w głębi duszy człowieka: działania zbawiającego Boga i siejącego zamęt Szatana – powinno stać się udziałem innych. Dlatego dzielę się tą niezwykłą i nieosiągalną poza drogą szczególnej łaski formacją. Uświadomienie sobie spraw najczęściej ukrytych i nieznanych lub przypomnienie w nowy sposób prawd najprostszych niech zaowocuje tak bardzo dzisiaj potrzebną mądrością i mocą chrześcijańskiego świadectwa.
Drogi Bracie! Droga Siostro!
Zamiarem tej książki nie jest wprowadzać cię w teorię uzdrowienia wewnętrznego. Chodzi raczej o świadectwo i radę, którymi dzielę się, abyś był pociągnięty do osobistej modlitwy o swoje wewnętrzne uzdrowienie. Nowe dotknięcie twojego – dostępnego jedynie dla Bożej łaski – wnętrza, a nie tylko mówienie o tym, ma dokonywać się w czasie lektury. Czas czytania niech stanie się czasem uzdrowienia.
Ten zasadniczy zamysł spełniony jest w części 1: „Uzdrowienie”. Każdy temat odnajdziesz w niej naświetlony rzeczywistą historią czyjejś łaski, co powinno pomóc ci w zrozumieniu następującej refleksji i sensu osobistej modlitwy, do której zapraszam na końcu każdego rozdziału. Zaproponowane modlitwy z pewnością nie wyczerpują potrzeb każdego czytelnika. Nieraz dodasz wiele słów z głębi swojego serca. Dobrze będzie, jeśli przeżyjesz lekturę tej części, jako swoje osobiste rekolekcje. Dlatego też proszę cię, abyś nie czytał dużo na raz, abyś przyjmował to słowo powoli (np. pozostał w jednym temacie przez parę dni). Proszę cię również, abyś zatroszczył się o modlitewny wymiar naszego spotkania. Staraj się czytać tę książkę zawsze po wcześniejszym zaproszeniu Jezusa, aby był razem z tobą. To Pan wezwał do zapisu tego świadectwa, to On chce poprowadzić cię jeszcze bardziej zdecydowanie drogami zbawienia, którymi odpowiada na bezdroża Złego, na zasadzki zastawiane na człowieka idącego w trudzie wiary przez ziemię. Pozwolisz Mu poprowadzić siebie, jeśli – wierząc w Jego Bóstwo i zbawczą moc – szczerze będziesz oddawał Jego panowaniu kolejne rejony swojego życia.
Do zagadnień uzdrowienia wewnętrznego została dodana jeszcze część II: „Nabieraj mocy w łasce”. Zawiera ona dzielenie się tym darem Bożym odbieranym w modlitwie (zwłaszcza wstawienniczej), który przeżyliśmy, jako ważną formację i pomoc dla prowadzenia życia na wskroś chrześcijańskiego.
Na zakończenie został jeszcze dołączony tekst rozmowy zapisanej kiedyś z nadzieją zamieszczenia w jednej z gazet katolickich. Może on być pomocą w zrozumieniu posługi, która ukształtowała się w naszej Wspólnocie.
Proszę cię i przestrzegam, abyś nie potraktował tej książki lekko – jako opisu sensacji lub cudowności. Nie stanie się tak, jeśli przed każdym otworzeniem jej wzniesiesz myśl ku Zbawicielowi i poprosisz Go, by dał ci doświadczyć uzdrawiającej miłości Bożej i aby twoje życie jeszcze pełniej było poddane Duchowi Świętemu.
Jestem świadom, że ujawnionych zostało tu wiele łask, które przekraczają miarę działania Bożego w granicach człowieczej natury i zwyczajności. Wszystkie są współczesnymi cudami Pana Jezusa Chrystusa, których świadkami staliśmy się we Wspólnocie Jezusa Miłosiernego „Misericordia”. Ale są zapisane nie dla sprawozdania. Ani nawet nie tylko dla świadectwa. Są ogłoszeniem niezgłębionego Miłosierdzia Bożego, które chce ogarnąć twoje życie – tak, jak ogarnęło życie ludzi, których historie są tutaj przytoczone.
Zasadniczo całe to świadectwo i towarzysząca mu modlitwa są skierowane do tych, którzy w spotkaniu z Odnową Charyzmatyczną przynajmniej w podstawowy sposób zrozumieli, czym jest modlitwa wstawiennicza. Ale jeśli jest inaczej, zachęcam, abyś zaczął lekturę od ostatniej części. Rozmowa zapisana wiosną roku 2003, może być pomocą we właściwym rozumieniu pojęć i ułatwieniem w odbiorze całości.
Gdyby to nie wystarczyło dla zrozumienia przedstawionych problemów, podobnie jak w sytuacji, gdy na końcu odkryjesz, że oprócz osobistej modlitwy potrzebne ci jest wstawiennictwo we wspólnocie wiary, zapraszam cię do spotkania z modlitwą Wspólnoty Jezusa Miłosiernego „Misericordia” w Krakowie – Wzgórzach Krzesławickich.
Jezus Zmartwychwstały i Żyjący jest gotów i chce czynić także w twoim życiu rzeczy nowe i wielkie!
Autor
 
Część I UZDROWIENIE
 
„Sam Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wierny jest Ten, który was wzywa: On też tego dokona.” (1 Tes 5,23n)
Wyprowadzony z głębi zamysłu Stwórcy, istnieję jako tajemnicza spójnia ducha, duszy i ciała. Mój duch, w którym wyryte zostały podobieństwo i obraz samego Boga, mocą stwórczą powiązany został z ciałem ulepionym z pierwiastków stworzonej materii. W zetknięciu tego, co we mnie wieczne i jakby boskie, z tym, co ziemskie i chwilowe, moja dusza – umysł i emocjonalność – dopełnia przedziwnej całości: tajemnicy człowieczeństwa.
Jezus Chrystus – mój jedyny Zbawiciel – pragnie, aby cały człowiek był ogarnięty łaską. Całego, bowiem umiłował, całego odkupił i całego chce zanurzyć w oceanie swego Miłosierdzia.
Nasze czasy, chyba bardziej niż inne, zdumiały się wzajemnym powiązaniem, nieraz wręcz uzależnieniem, uzdrowienia duchowego, wewnętrznego i fizycznego. Grzech łamie ducha, ale też obciąża uczucia i umysł.
Niektóre z chorób fizycznych są z kolei spowodowane problemami wewnętrznymi.
W optyce wiary (a więc w spojrzeniu najpełniejszym i przez to obiektywnym) najważniejsze jest uzdrowienie duchowe: uwolnienie od grzechu. Najmniej istotne, co nie znaczy, że godne lekceważenia – uzdrowienie fizyczne.
Specyficznym bogactwem współczesnego Kościoła (nade wszystko w tym, co Pan Jezus ożywił w ramach Odnowy Charyzmatycznej) jest doświadczenie, że niezmiernie ważne, a czasami praktycznie najważniejsze, jest uzdrowienie wewnętrzne. Ono okazuje się „drzwiami” do uzdrowienia człowieka. Nieraz ktoś nie może doświadczyć uzdrowienia fizycznego, bo konieczne jest najpierw uleczenie zranionych uczuć. Cierpienia ciała są bowiem w pewnych wypadkach symptomami chorób emocjonalnych i duchowych. Nieraz też nie można osiągnąć prawdziwego uzdrowienia duchowego bez wcześniejszego uzdrowienia wewnętrznego. Tak będzie na przykład w uzależnieniach, do których doszło z powodu ran uczuciowych (nie jest możliwe rzeczywiste uzdrowienie z grzechu narkomanii, uzdrowienie duchowe, bez łaski uzdrowienia emocjonalnego rany spowodowanej w duszy brakiem miłości czy samotnością, rany będącej korzeniem złej sytuacji całego człowieka).
„Jestem ( … ) świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie jato czynię, ale grzech, który we mnie mieszka.” (Rz 7,18-20)
Pod tymi słowami św. Pawła może podpisać się każdy człowiek. Każdy nosi w sobie trudne doświadczenie: „czynię zło, którego nie chcę”. Sprawiają to dwa obciążenia człowieka: grzeszność i wewnętrzne rany. Zło, za które biorę odpowiedzialność, i rany mojej duszy spowodowane grzechem cudzym lub osobistym, albo doświadczeniem zła bezpośrednio przez nikogo z ludzi niezawinionym. Rany, będące miejscem, w którym zło ma do mnie dostęp. Doświadczenie krzywdy otwiera, bowiem na dalsze krzywdzenie – siebie i drugiego. Tak, jak człowiek popchnięty, popycha następnego, a dotknięty krzykiem, krzyczy na innych. Człowiek nieotoczony miłością, jakiej chciał dla niego Bóg, będzie przeżywał różne zahamowania i blokady pomniejszające jego miłość do siebie i do drugiej osoby.
W praktyce modlitwy wstawienniczej używa się porzekadła: „na ranie siedzi diabeł”. Rzeczywiście, zło inteligentnie wykorzystuje te nasze słabe punkty, doprowadzając – przez słowa i czyny nasze lub bliźnich oraz przez reżyserię spraw zewnętrznych – do możliwie największych nowych grzechów i udręczeń.
Potrzebuję, zatem łaski żalu i przebaczenia zmazującego moją winę. Ale potrzebuję też doświadczenia miłości i pokoju, które uleczy głębię mojego serca. Potrzebuję tego dotknięcia duszy, którego może dokonać tylko ręka Boża.
To Jezus – mój ukochany Zbawiciel – znając moje serce i mając władzę nad moim życiem, może ogarnąć miłością przeszłość, którą niosę w sobie i uleczyć te miejsca w mojej duszy, które zostały zranione przez złośliwość Szatana.
„Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła” (1 J 3, 8).
  • Jezu, stań przy mnie, gdy będę czytał tę książkę. Niech Twoja odkupieńcza Miłość dokona we mnie tego, czego pragnąłeś dla każdego, przychodząc na świat i objawiając siebie.
  • Wierzę, że Ty nieustannie pragniesz uzdrowienia człowieka. Pragniesz obmycia z grzechu i uleczenia władz duszy; napełnienia pokojem zranionych uczuć, pamięci, wyobraźni…, aby wszystko we mnie służyło Tobie i abyś całego człowieka mógł kiedyś otoczyć chwałą.
Dziś przez działanie w moich myślach i w sercu, przez rozumienie i modlitwę, które będziesz rodził w czasie dalszej lektury, objaw swoją obecność I zbawczą moc. Objaw swoje Miłosierdzie, abym został oczyszczony i uświęcony. By to, co nie jest z Ciebie w mojej duszy, zostało zwyciężone. Abym został uzdrowiony. Amen.
I. Przodkowie
Modlitwa nad Marcinem zdawała się być dla jego rodziców ostatnią deską ratunku. Psychologowie i psychiatrzy, do których prowadzili wcześniej syna, dziwili się. „Co wy od niego chcecie? – mówili – to inteligentny, rezolutny chłopiec”. Co przeżywali rodzice, którzy kilka lat wcześniej postanowili stworzyć przyjętemu z domu dziecka malcowi prawdziwy dom, trudno było zrozumieć. „Nie pojmuję, skąd u niego tyle agresji – z boleścią w głosie dzielił się problemem ojciec – a chwilami zachowuje się zupełnie tak, jakby był… opętany” – ostatnie słowa wypowiedział bardzo już cichym głosem.
Po chwili uwielbienia Imienia „Jezus” nad chłopcem, zostało nam dane osobliwie brzmiące słowo poznania: „elektrody w oczach”. Popatrzyliśmy na siebie z siostrą Stanisławą ze zdziwieniem. Oboje nie rozumieliśmy, o co się modlić. Poprosiliśmy na bok ojca z nadzieją, że wytłumaczy to dziwne poznanie. Jego reakcja była zaskakująca: „Tak, tak, zgadza się – potwierdził prawdę dla nas wciąż niezrozumiałego słowa – kilka razy to widziałem, że jak się Marcin zdenerwuje, to mu się oczy świecą na czerwono. Jak psu. Tylko psu świecą się na zielono, a jemu na czerwono”. Ciarki przeszły mi po plecach. Z wrażenia aż usiadłem na skraju ławki.
W dalszym ciągu modlitwy Pan Jezus dał zrozumieć, że ten zewnętrzny znak świecących oczu związany jest z duchowymi więzami chłopca z jego naturalnymi rodzicami. Byli oni bardzo biednymi pod względem moralnym i religijnym ludźmi. Ich dramatyczna sytuacja duchowa miała swoje odbicie w trudnościach, którym kres położyła kilkukrotna modlitwa o wolność Marcina i jego uzdrowienie wewnętrzne.
* Na co dzień nie myślimy o tym, a nawet sobie nie zdajemy sprawy, że pierwszym ogniwem naszej osobistej historii są czyny naszych przodków. Ich dobro i zło są nie tylko zapieczętowaną zawartością ich życia i terenem osobistej odpowiedzialności przed Bogiem. Ich świętość i grzech stały się miejscem „duchowego promieniowania”, odbieranego przez następujące po nich pokolenia. To doświadczenie jest najzupełniej zbieżne z doktryną Kościoła o grzechu pierworodnym.
  • Grzech jest dziełem konkretnego człowieka, który za nieprawość musi odpowiedzieć przed Bogiem. Wina nie jest przekazywana potomstwu. Ale skutki grzechusięgają poza życie jego sprawcy, przekraczają granice życiorysu nawet niejednego człowieka.
Każdy, kto dla przyjęcia łaski uzdrowienia wewnętrznego powierza swoją życiową drogę Bożemu Miłosierdziu, winien zacząć od oddania Mu swoich przodków i nieprzenikniętej przez człowieka tajemnicy dziedzictwa, którego ciężaru może doświadczać w postaci trudności duchowych, problemów emocjonalnych, a nawet chorób fizycznych (np. niezrozumiałych skłonności do zła, nadwrażliwości uczuciowej i nadpobudliwości, niewytłumaczalnych medycznie ułomności natury, niezrozumiałego nawału trudności duchowych lub zewnętrznych). W nich okazują się nieraz skutki przyzwolenia minionych pokoleń na działanie zła w ich relacji z Bogiem, z bliźnimi, czy wobec samych siebie.
Jakże pouczająca w rozumieniu tego jest biblijna historia Dawida. Wybraniec Boży, piewca chwały Jahwe, przeniesiony łaską od pasienia owiec do sprawowania władzy nad Izraelem, mocno doświadczył zasadzek zła: upadł nieczystością (2 Sm 11,2-5), a potem, starając się ukryć ten grzech, dodał do niego drugi: zabójstwo męża kobiety, z którą cudzołożył (2 Sm 11,6-25). „Czemu zlekceważyłeś słowo Pana, popełniając to, co złe w Jego oczach? – przemówił prorok Natan do Dawida – Zabiłeś mieczem Chetytę Uriasza, a jego żonę wziąłeś sobie za małżonkę. Zamordowałeś go mieczem Ammonitów. Dlatego właśnie miecz nie oddali się od domu twojego na wieki…” (2 Sm 12,9n).
  • Dawid uznał grzech, żałował, podjął pokutę i uzyskał Boże przebaczenie. Ale, czytając wnikliwie przekazane nam przez Słowo Boże dzieje dynastii Dawidowej, spostrzegamy, że grzechy natury seksualnej i przeciwko życiu pojawiają się licznie w historii Dawidowego potomstwa. Jakby duchowa infekcja dotknęła następujące pokolenia, sprawiając straszną chorobę nieczystości i zabójstwa.
Przez doświadczenie bardzo wielu trudnych sytuacji ludzkich, które Pan Jezus – dla przyjścia z pomocą człowiekowi przez stosowną modlitwę – rozjaśnił charyzmatycznym poznaniem przyczyn umiejscowionych w życiu przodków, noszę w sobie mocne przekonanie, że szczególnym echem odbijają się grzechy przeciwko wierze (przykazaniu pierwszemu), życiu (piątemu) i czystości (szóstemu). W przedziwny sposób z tymi właśnie dziedzinami związane były prawie wszystkie trudności, udręczenia, nadzwyczajne skłonności do zła, a nawet pewne choroby obciążające ciało człowieka, nad którymi pochylaliśmy się w modlitwie, a których przyczynę objawił Pan Jezus w historiach według ludzkiej oceny już zakończonych. Jak słuszna była intuicja moralna (a może raczej głębokie rozeznanie duchowe) Kościoła starożytnego, w którym za grzechy ciężkie uznawano nade wszystko trzy: apostazję, zabójstwo i cudzołóstwo.
Mógłbym tutaj dawać dziesiątki przykładów rozświetlających te duchowe mechanizmy. Ograniczę się tylko do kilku, które powinny wystarczająco rozjaśnić każdemu tę sprawę.
  • Kobieta, lat ok. 55, cierpiała kilkadziesiąt lat na bezsenność, co doprowadziło ją do granic wyczerpania nerwowego. W modlitwie Pan Jezus „postawił” przed nami jej prababcię, która zajmowała się wywoływaniem duchów… i tak otworzyła drzwi życia swojej rodziny dla duchów nieczystych. Bez wyrzeczenia się tych sprzecznych z wiarą chrześcijańską praktyk i bez modlitwy o wolność od ich wpływu, nie mogły skutecznie pomóc żadne lekarstwa.
  • Mężczyzna, lat ok. 60, prosił dla siebie i swojego – dorosłego już – syna o uzdrowienie z padaczki. W modlitwie nad tą rodziną Pan Jezus danym obrazem wezwał do prośby o odcięcie od praktyk wróżbiarstwa i czarów, które miały miejsce w paru wcześniejszych pokoleniach.
  • Młode małżeństwo z niewyjaśnionych powodów nie mogło doczekać się dziecka. W modlitwie nad nimi Pan Jezus dał poznać przyczynę, której nie mogła odnaleźć medycyna: parę pokoleń wstecz przodkowie żony osłabił w wierze; zawierzyli wróżce, która przepowiedziała, że nie będą mieć dzieci. Ze spuścizną duchową młodej małżonki związana też była choroba nerwów, co do której lekarze podejrzewali (słusznie) uwarunkowania genetyczne. Na fundamencie modlitwy o wolność od tamtego „złego zawierzenia”, które obraziło Boga i pozwoliło na dręczenie winowajców i potomstwa, mogła dopiero nastąpić przemiana.
Jak wymownie brzmi w kontekście tych doświadczeń starotestamentalna przestroga:
  • „Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest, bowiem dla Pana każdy, kto to czyni” (Pwt 18,10-12a).
  • „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! ( … ) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia …„ (Wj 20,3.5).
Prawda o konsekwencjach, jakie ściąga nie tylko na siebie, ale i na potomstwo, człowiek opierający się na kimś innym, niż na Bogu, jest jaskrawo uwidoczniona. Ale lekceważenie także innych Bożych przykazań, poza pierwszym, nie pozostaje bez echa wżyciu bliźnich. Kontynuuję dzielenie się niektórymi z doświadczonych historii.
  • Dziewczyna, lat ok. 25, prosiła o uwolnienie od silnej pokusy samobójstwa. Zdawało się jej, że nie jest w stanie się temu kuszeniu przeciwstawić. Zresztą, w paru sytuacjach ulegała, wchodząc na jezdnię wprost pod kola samochodów. W czasie modlitwy Pan Jezus ukazał, jako przyczynę „zranione łono” jej matki. Zranione zabójstwem wcześniejszego dziecka. Dla naszej pewności faktycznego spełnienia strasznego czynu zostało nawet ukazane, jak lekarz wziął za to pieniądze. Dopiero modlitwa o uwolnienie od złego ducha zabójstwa, złego ducha, który chce zniszczyć życie, przyniosła jej pokój.
  • Inna osoba dręczona pokusą samobójstwa otrzymała łaskę przez modlitwę, w której prosiliśmy o odcięcie od paru ujawnionych przyczyn, splatających się w mocne narzędzie oddziaływania na człowieka: kilka pokoleń wstecz najpierw ojciec rzucił przekleństwo na żonę z dzieckiem pod sercem, a na to została nałożona później złość zabójstwa. (W modlitwie o uwolnienie i o uzdrowienie wewnętrzne często można doświadczyć skutków ponawiania ataku zła po tej samej linii. Demon dopuszczony do działania, jeśli tylko człowiek pozwoli, chętnie utwierdzi swoją pozycję i pomnoży moc oddziaływania, przez zło tego samego rodzaju – w powyższej historii: przez niszczenie życia).
  • Chłopiec w wieku ok. 5 lat, wskutek niewyjaśnionych przyczyn cierpiał na chorobę stóp, niepozwalającą mu chodzić. Pan Jezus w widzeniu danym w czasie modlitwy wezwał, by powierzyć Mu i prosić o wolność od następującej sytuacji sprzed paru pokoleń: kobieta w stanie błogosławionym, nie bacząc na nic, biegnie boso po ściernisku; przerażona faktem macierzyństwa, przeklina swoje potomstwo. Wezwanie mocy zła okazało się skuteczne jeszcze po paru pokoleniach…
  • Kobieta, lat ok. 35, prosiła o pomoc, bo trudno jej było darzyć miłością dom, a zwłaszcza męża. Pan Jezus odpowiedział na modlitwę ukazaniem w obrazie czasu wojny i odejścia do wojska męża – ojca rodziny. Działo się to bez jego winy. Niestety, pozostająca w domu żona zaciągnęła sporą winę przez pęta niewierności, której skutki odzywały się w opisanych trudnościach kilka pokoleń później.
Nawet przy telegraficznym ujęciu przykładowo przywołanych powyżej historii można się zorientować w przedziwnej zależności: jakim sposobem zło zostało dopuszczone do głosu, takim ma moc oddziaływać przez kilka pokoleń.
W kontekście tych krótkich wyjaśnień, jest oczywistością, że czas brzemienny grzechem musi mieć swoje następstwa. Wielkie zło potwierdzane jest wielokrotnym echem, zanim zupełnie wygaśnie. Zwracam na to uwagę świadomy faktu, że – żyjąc na progu XXI stulecia – niesiemy w sobie ciężki balast minionego czasu. Nie bez racji Roman Brandstaetter napisał, że przyszło mu żyć „…w nawiedzonym przez szatana wieku”.
Bylibyśmy naiwni, gdybyśmy czas gehenny, która naznaczyła minione stulecie, uważali za rozdział definitywnie zamknięty. Sama ilość przelanej w XX wieku krwi, która przekłada się proporcjonalnie na bezmiar grzechu i niewyobrażalnej krzywdy ludzkiej, uświadamia, jak wiele serc zostało opanowanych albo nieprawością, albo doświadczeniem krzywdy. Prowadzący parę lat temu spotkanie dla kapłanów i świeckich z Polski, modlących się o uwolnienie i uzdrowienie wewnętrzne, ks. Rufus Pereira „ podzielił się niezwykłym przekonaniem, które zyskał, posługując głoszeniem słowa i modlitwą w wielu krajach naszego kontynentu: „Europa bardzo potrzebuje uzdrowienia wewnętrznego, bo tu w każdym domu albo ktoś zabijał, albo został zabity...”.
Ile uciemiężeń dźwigają pokolenia kroczące aktualnie przez ziemię, jako skutek bezbożności i obciążenia ranami tamtego wieku, wie tylko Bóg. Czas cierpienia wyrosłego z zakrwawionej gleby może zostać skrócony tylko przez wyrzeczenie się zła i pokutę podjętą za przodków, przebaczenie krzywdzicielom i wyproszenie uleczenia okaleczonych dusz (uzdrowienia wewnętrznego).
Rozjaśnienie przyczyn, z którymi związane jest dane udręczenie, nie zmienia faktu, że cierpienie jest tajemnicą. Przyjście Pana Jezusa z łaską ujawnienia korzeni problemów, i nieraz aż widoczna odpowiedź na modlitwę o wolność od nich, jest niekwestionowanym doświadczeniem Miłosierdzia. Równocześnie często łączy się z jawnym potwierdzeniem, że w życiu chrześcijanina nieustannie jest miejsce na wiarę i na krzyż.
  • Na wiarę – bo najobfitsza nawet łaska jest udzielana w taki sposób, że trudno mówić o dowodzie na działanie Boże w sensie matematycznym. Działanie Jezusowe jest czytelne dla tych, którzy wierzą w Jego obecność i moc. Prowadzenie mocą Ducha Świętego biegu modlitwy i procesu uzdrowienia (uwolnienia) to kolejne ogniwa zbawczego wydarzenia, jakim jest spotkanie z Jezusem Chrystusem, w którym dany człowiek pokłada nadzieję. Jak w innych tego rodzaju sytuacjach, wiara może być obudzona lub pomnożona, ale nie może być wymuszona. Pozostaje cały czas tajemnicą łaski i otwartości człowieczego serca.
To doświadczenie Miłosierdzia jest też potwierdzeniem stałej obecności krzyża na naszej drodze – bo nawet pełna łaskawości odpowiedź Zbawiciela wcale nie usuwa tajemnicy słabości i cierpienia z życia obdarowanego człowieka. W cierpieniach duchowych i emocjonalnych u szukających pomocy doświadczyliśmy wielkiej, nawet zupełnej przemiany. Podobnie – w wypadkach zaburzeń fizycznych spowodowanych bezpośrednimi wpływami duchowymi (np. w sytuacji przekleństwa czy zniewolenia przez złego ducha choroby, wywołującego groźne objawy) lub ranami uczuciowymi (symptomy choroby ustępują po wzbudzeniu przebaczenia człowiekowi, który skrzywdził). W historiach innych chorób cielesnych, wydaje się, że wiele ułomności już istniejących trzeba dźwigać, ale z przemienionym sercem: wolnym, napełnionym pokojem. Tam, gdzie splątały się przyczyny duchowe z narosłymi problemami psychofizycznymi, jesteśmy świadkami ulgi powiązanej z zadaniem dźwigania jakiegoś trudu nadal (np. w opisanym powyżej wypadku padaczki kolejnych pokoleniach, po modlitwie nastąpiło wygaszenie ataków choroby, ale pozostał ogólny stan pomniejszonej sprawności). W duchu wiary jestem jednak przekonany, że jeśli ktoś prosił o łaskę i został doprowadzony do modlitwy o „uzdrowienie drzewa genealogicznego”, jego potomstwo będzie już wolne od chorób związanych z życiem przodków.
Wielekroć, gdy Pan Jezus dawał nam łaskę poznania przyczyn udręczenia w historii przodków, modląc się o wolność od działania dopuszczonego do głosu zła, miałem przekonanie, że ta chwila jest ważna nie tylko dla człowieka szukającego pomocy, ale również dla owego rodzica należącego już do wieczności; że modlitwa ta jest doniosła nie tylko dla żyjących na ziemi, ale i dla cierpiących w czyśćcu. Mam nadzieję, że niejeden raz przebaczenie ogłoszone przodkowi przez cierpiącego potomka i wyrzeczenie się popełnionego grzechu dokonane w imieniu swoim oraz winowajcy, otworzyły tamtemu drzwi do radości nieba. Poruszając się wśród rzeczywistości duchowych, poznawanych przez człowieka tylko za szczególną łaską Bożą, trudno kategorycznie stwierdzać tę zależność, ale chyba wolno, w ramach chrześcijańskiej cnoty nadziei, spodziewać się – w tak głębokim pochyleniu się Boga nad człowiekiem – zmiłowania także dla przodków.
* W potomstwie wspomnianego króla Dawida przyszedł czas zwycięstwa nad skutkami grzechu patriarchy. Definitywny kres oddziaływania zła, któremu otworzył podwoje ojciec, nastąpił, gdy Archanioł zapowiedział narodziny Potomka, któremu sam „Bóg da (…) tron Jego praojca, Dawida” (Łk 1,32).
  • Jezus Chrystus -jeden jedyny, któremu przynależy mesjański tytuł Syna Dawida, jest równocześnie tym jednym jedynym, który mógł powiedzieć o Szatanie: „Nie ma on ( … ) nic swego we Mnie” (J 14,30).
  • On swoim czystym sercem i zdecydowanym odparciem wszelkiej pokusy, a w końcu swoją ofiarniczą śmiercią i zwycięskim Zmartwychwstaniem, pokonał moce ciemności.
  • W Nim już nie było skutków grzechu ojców.
  • W Nim zostały przezwyciężone wszystkie podstępy zła, a wszelki nieczysty duch, który miał dostęp do serc i ciał przodków, został odepchnięty.
On ma moc przezwyciężyć także to, co ciemne w twoich historiach. Jeśli zatem wierzysz w Jego zbawczą potęgę, proś Go teraz, aby stanął przy tobie i osłonił ciebie, twoją rodzinę i twoje potomstwo od wszelkich skutków zła, które wtargnęło wżycie poprzedzających cię pokoleń.
Wierz niezachwianie, że przez chrzest zostałeś wprowadzony w Rodzinę Bożą. Bóg widzi w tobie oblicze swego Jednorodzonego Syna. W stanie łaski uświęcającej, przez dar przymierza z Bogiem, przez obecność Jezusa w twoim sercu, przez Moc Ducha Świętego, który został tobie dany, abyś w Nim wołał: „Abba, Ojcze!”, przez Miłosierdzie – możesz teraz otrzymać i przyjąć upraszany dar nowej wolności.
Wierz, że Jezus chce tego daru dla ciebie. On złożył ofiarę z samego siebie, abyś nie był już niewolnikiem, lecz synem. Twoja szczera modlitwa będzie przyjmowaniem wysłużonego przez Niego zbawienia. Będzie skorzystaniem z przygotowanego dla ciebie Miłosierdzia.
Tę modlitwę powinien podjąć zwłaszcza ten, kto jest świadomy, że w historii ostatnich kilku pokoleń miały miejsce takie wypadki, jak: samobójstwo; śmierć nagła, przed czasem wyznaczonym przez Boga; zabicie nienarodzonego; śmierć w czasie wojny, w obłąkaniu, w stanie opętania, w obozie koncentracyjnym; gwałty; związki cudzołożne; przekleństwa lub odrzucenie drugich; praktyki okultystyczne; przynależność do sekty.
W niejednym wypadku ta – prywatnie odmówiona – modlitwa może nie być wystarczającą dla przyjęcia potrzebnej łaski. Wtedy trzeba szukać pomocy u zorientowanego w tych sprawach kapłana w konfesjonale lub w specjalnej posłudze modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne i uwolnienie.
Najlepiej by było, gdybyś tę modlitwę odmawiał w dniu, w którym przystąpiłeś do sakramentu spowiedzi i przyjąłeś Komunię świętą. Gdybyś mógł wziąć udział w liturgii chrzcielnej lub w obrzędzie odnowienia przyrzeczeń chrztu świętego (jak np. w liturgii Wigilii Paschalnej), byłoby to najpełniejsze przygotowanie do przyjęcia owoców tej modlitwy. Możesz też w prywatnej modlitwie z rozmysłem odczytać teksty liturgii chrzcielnej z książeczki. Jeśli to nie jest możliwe, zatroszcz się przynajmniej o stan łaski uświęcającej.
Przed znakiem krzyża uświadom sobie, że jesteś stworzeniem całkowicie zależnym od Stwórcy, że potrzebujesz pomocy Bożej; która ci jest dawana w Bożym Synu, Jezusie Chrystusie, zwłaszcza w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Przeżegnawszy się wyznaj wiarę.
W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego…
Panie Jezu Chryste!
Ty jesteś jedynym Zbawicielem człowieka wczoraj, dziś i na wieki. Ty jesteś jedynym Zbawicielem moim.
Wiem, że potrzebuję Ciebie, bo tylko Twoja Krew ma moc wybawić mnie z odziedziczonego po przodkach złego postępowania. W Twojej Krwi jest zwycięstwo nad obciążeniami i zasadzkami zła – także nad tymi, które biorą początek w ich życiu.
Do Ciebie, zatem przychodzę dzisiaj z prośbą o łaskę wolności od wszelkiego zła popełnionego przez moich Rodziców, Dziadków i wcześniejsze pokolenia. Jeśli skutki ich grzechów ciążą na mnie i mojej rodzinie, Ty stań między mną a nimi i przetnij jakikolwiek wpływ zła. Przerwij dzisiaj wszelki łańcuch wpływu duchów nieczystych, który dosięgnął mnie i moich bliskich z powodu tamtych nieprawości. Ty, w którym Szatan nie ma nic swojego, któryś jest Świętym Boga, jedynym Sprawiedliwym, postaw zaporę wszelkiemu udręczeniu ducha, duszy i ciała, do którego zło miało prawo i dostęp otwartymi w przeszłości – przez słowa i czyny przodków – drzwiami.
W imieniu swoim i tych, których ziemskie życie poprzedziło moje zrodzenie, wyrażam żal za popełnione przez nich grzechy. Zwłaszcza za… [Jeśli masz świadomość konkretnych ich upadków, wymień je]. Proszę też w ich imieniu wszystkich przez nich skrzywdzonych – żyjących na ziemi i w wieczności – o przebaczenie.
Równocześnie, jeśli którykolwiek z ich krzywdzicieli czeka przed Bogiem na wybaczenie krzywdy wyrządzonej moim przodkom, oznajmiam, że w ich i swoim imieniu wybaczam i proszę Boga o miłosierdzie dla winowajcy.
W imieniu ich i swoim wyrzekam się Szatana i wszelkich spraw jego. Wyrzekam się wszystkich duchów nieczystych, a zwłaszcza złego ducha niewiary, przekleństwa, wróżb, czarów, spirytyzmu, okultyzmu, astrologii, jasnowidztwa, (bioenergoterapii, medytacji transcendentalnej; kuszącego do praktyk religii Wschodu, buddyzmu, reiki, …); złego ducha samobójstwa, zabójstwa (człowieka narodzonego lub nienarodzonego) i jakiegokolwiek zniszczenia życia; złego ducha cudzołóstwa, niewierności małżeńskiej – i wszystkich innych złych duchów z nimi współdziałających.
Jezu, wraz z Tobą patrzę na przeszłe pokolenia i wraz z Tobą ogłaszam, że przebaczam im wszelkie ulegnięcie diabelskiej pokusie i konsekwencje, które również ja musiałem lub muszę dźwigać. Powtarzam za Tobą: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzieli, co czynią. Niech dar Twojego odkupienia zdejmie z nich dzisiaj wszelką odpowiedzialność za dokonane zło. Przyjmij też mój żal za te moje grzechy, za które spada jakakolwiek odpowiedzialność także na moich przodków.
Ojcze nasz…
Najświętsza Maryjo, Święci Patronowie moi, moich przodków, mojej żony (mojego męża) i dzieci dopełnijcie swoim wstawiennictwem tej modlitwy.
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek racz im dać Panie…
Miłosierny Boże! Dziękuję też w tej modlitwie za wszystkie święte czyny moich ojców. Za trwanie przy Tobie i nieskażoność wiary, za szacunek dla życia swojego i drugich, za umiłowanie poczętych dzieci jeszcze przed ich narodzeniem i za wyzbycie się nienawiści nawet wobec nieprzyjaciół. Dziękuję za wierne małżeństwa moich przodków i nieskalane relacje z bliźnimi. Wiem, że jesteś wierny swojemu słowu, iż okazywać będziesz łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Cię miłują i przestrzegają przykazań. Niech, więc na mnie, uwolnionego dzisiaj przez Krew Baranka od dziedzictwa ciemności, spłynie obfite Twoje błogosławieństwo.
Chwała Ojcu, i Synowi, i Duchowi Świętemu…
 
II. Ważne początki
„To moja córeczka – Zosia. Nie rozwija się prawidłowo. Już dawno powinna dobrze mówić, a nie może. Widzę, że wszystko rozumie i chce wypowiedzieć, a nie daje rady. Była badana już przez kilku lekarzy. Stwierdzają to samo: narządy słuchu i mowy są sprawne, wszystkie prawidłowo rozwinięte. Powinna mówić. Bardzo się martwię..
Modlitwa nad Zosią była jedną z wielu, w których nasza uwaga skierowana została na czas przed narodzeniem człowieka. Gdy prosiliśmy Pana Jezusa, żeby pozwolił powierzyć Jego Miłosierdziu nie tylko tę tajemniczą ułomność, ale i jej przyczynę, odpowiedział łaską poznania: korzeń choroby tkwił w chwili, w której matka uzyskała świadomość, iż pod jej sercem żyje nowy człowiek. Reakcja przerażenia, otwarcie serca na lęk w tym pierwszym momencie, były powodem zablokowania daru mowy. Cofnięcie się do tamtego czasu, ogłoszenie przez matkę przebaczenia sobie i tym, którzy nie pomogli jej zachować pełni potrzebnej maleństwu miłości, wraz z prośbą do Jezusa o rozlanie w ranach dziecięcej duszy leczącej Miłości Bożej – było wkroczeniem na drogę uzdrowienia.
„Mam już ponad 25 lat. Skończyłam studia wyższe i pracuję. I wciąż nie potrafię przemóc dziwnego paraliżu, który ogarnia mnie, gdy staję w towarzystwie innych. Nie wiem, skąd się to wzięło. Nie potrafię nad tym zapanować. Wizyty u psychologa nie przyniosły większych efektów…”
W czasie modlitwy Pan Jezus wprowadził nas w okoliczności jej narodzenia. Tam leżała przyczyna przedstawionych zahamowań. Związana była z reakcją ojca, który widząc dziecko, z zawodem wypowiedział: „Dziewczynka?” Spodziewał się syna. Bóg dał mu córkę. Brak miłości zawarty w braku otwartości serca na plan Boży, tak zranił duszę dziecka, że nawet po wielu latach było to przyczyną zahamowań i lęków. Chwila przebaczenia ojcu tamtej reakcji i prośba do Zbawiciela, aby swoją Miłością uzupełnił brak akceptacji we wskazanej sytuacji, uleczył ranę serca i wypełnił na zawsze obecnością Ducha Świętego – stały się początkiem uzdrowienia.
Posługa modlitwy wstawienniczej przynosi wiele doświadczeń związanych z czasem, który człowiek spędza pod sercem matki. Przeżyliśmy to wiele razy, że jakiś niedowład (brak prawidłowego rozwoju dziecka lub blokada dręcząca nawet w dojrzałym wieku) ma swoje wytłumaczenie w duchowej sferze człowieka, a korzeń problemu sięga początków ziemskiej historii.
Współczesne stwierdzenia naukowe, mówiące o zasadniczym wpływie tego okresu na osobowość i całą historię człowieka, w zupełności przylegają do duchowego doświadczenia modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne.
Wyróżnić tu można dwa rodzaje problemów:
  • Jedne wiążą się z otwartością rodziców na dar poczętego życia. Potraktowanie nowego człowieka nie tylko z szacunkiem, ale i z pełną miłości przychylnością, zgoda na określoną przez Stwórcę płeć – to postawy fundamentalnie tworzące z woli Bożej środowisko rozwoju i narodzenia człowieka.
  • Drugie wiążą się z doświadczeniami matki w okresie owych 9 miesięcy. To, co wtedy przeżywa: przykrości, niezrozumienia, zdenerwowania, wszystkie doświadczenia negatywne, czyli brak należnej miłości (nawet, gdy bezpośrednio dotyczą tylko jej osoby) – dziecko odbiera wraz z nią.
Nie mamy władzy nad naszą przeszłością. Nawet nad tą, która jako czas świadomie przeżyty pozostaje w naszej pamięci. Jak to już zostało objaśnione, tylko moc Boża może uzdrowić spełnioną już historię. Szukając uzdrowienia ran zadanych naszej duszy u początków życia, jesteśmy w dużej trudności jeszcze z innego powodu. Chodzi przecież o ten etap naszego istnienia, z którego nic nie pozostaje w naszej świadomości. Poruszając się „po omacku”, dla słusznego ukierunkowania modlitwy, warto korzystać z dwóch źródeł.
Jednym są przekazy rodzinne, wspomnienia rodziców, dziadków, starszego rodzeństwa, które rzucają światło na czas przed naszym narodzeniem. Czasami mimochodem uzyskiwane są tą drogą bardzo ważne wiadomości, np. o trudnej sytuacji zdrowotnej lub materialnej w domu, o wypadkach i tragediach wpływających znacząco na bieg życia i psychikę członków rodziny, o korzystaniu z „usług” wróżek albo czarowników, którzy mieli zaspokoić ciekawość rodziców lub ich pragnienie zapewnienia dziecku szczęścia. Wszystkie nadzwyczajne sytuacje negatywne: w płaszczyźnie wiary, zdrowia moralnego lub fizycznego, w których uczestniczyli rodzice lub bliskie im osoby – groziły zranieniem dziecka żyjącego pod sercem matki.
Drugim źródłem wiadomości, przydatnym w naszej osobistej modlitwie, jest pomoc Ducha Świętego.
Prośmy Go, by dał nam właściwe myśli, skojarzenia, przypomnienia, aby dar uzdrowienia przygotowany nam przez Boże Miłosierdzie, został przez nas uproszony i przyjęty. Nieraz specyfika osobistych trudności, które przeżywamy w wieku dojrzałym, może zasugerować słuszne domysły odnośnie do zakrytego przed nami etapu życia. Niech Duch Prawdy, oświecając nasze umysły i pobudzając naszych bliskich do przekazania przydatnych nam informacji, doprowadza nas do potrzebnej nam znajomości tego czasu. Niech wzbudza w naszych sercach stosowną modlitwę, byśmy owocnie mogli powierzyć ten czas Miłosierdziu Zbawiciela.
Nie jest oczywiście żadną pomocą, dla uzyskania świadomości odnośnie do początków życia, korzystanie z usług jasnowidza. Taki – pozostający poza praktyką chrześcijańską – kontakt, byłby tylko duchową szkodą i zamiast pomóc w dziele uzdrowienia wewnętrznego, mógłby stać się narzędziem poważnego obciążenia.
W historii zbawienia, która jest najgłębszym sensem dziejów świata, Bóg uczynił jawną pewną wzorcową historię rodzicielstwa.
Była Matka, która została wezwana do macierzyństwa w najbardziej zaskakujący sposób, a jednak przyjęła dziecko z miłością, ze stuprocentową akceptacją, ufając w zupełności Bogu. Nie dopuściła do siebie niczego, co by mogło obciążyć Jej Syna: ani wątpliwości czy ma być matką, arii zawstydzenia przed ludźmi, ani targowania się z Bogiem o płeć dziecka. Maryja z Nazaretu. To pod Jej Sercem znalazł najbezpieczniejsze miejsce na ziemi Jezus poczęty mocą Ducha Świętego.
Był Ojciec, który miał wielkie prawo nie pogodzić się z obecnością dziecka w lonie poślubionej mu kobiety. Nie było przecież Jego. A jednak przyjął je za swoje, podejmując najbardziej szczególną rolę ojca, pośród wszystkich mężczyzn na ziemi. Mimo pokusy zaprzeczenia, przyjął trudny Boży Dar – Niewiastę wraz z Synem. Konsekwencją był niełatwy udział w największych Bożych tajemnicach, przez które był przeprowadzany tułaczką i ucieczką. Józef – Oblubieniec Maryi. Wzór oparcia dla matki i opieki nad dzieckiem.
Do ich wstawiennictwa trzeba nam się odwoływać, gdy chcemy Bożemu Miłosierdziu powierzyć drugie – i niezwykle ważne – ogniwo naszej historii: 9 miesięcy pod sercem swojej matki.
Do proponowanej poniżej modlitwy zaproszony jest każdy. Ale szczególnie wezwani jesteśmy, gdy początki naszej historii naznaczyły tak obciążające sytuacje, jak:
  • Poczęcie poza małżeństwem, zwłaszcza w wyniku gwałtu;
  • Staranie matki, aby stracić dziecko lub bodaj pragnienie tego;
  • Oczekiwanie przez rodziców dziecka innej płci.
Zachęcam, byś tę modlitwę przeżył w świadomości, że jest przy tobie Matka Najświętsza. Może usiądź blisko Jej ikony – z Jasnej Góry lub innej, ale bliskiej twojemu sercu. Najpierw zaproś Maryję do siebie. Niech ci towarzyszy, niech ogarnie gorącą miłością zarówno tamten czas, który będziesz powierzać Bożemu Miłosierdziu, jak i twoje „dzisiaj”. Przecież to sam Jezus powierzył cię Jej matczynej opiece. Ona wraz z Nim wie, jakie są rany twojego serca, życiowe boleści, potrzeby emocjonalne. Jej modlitwa będzie doskonałym uzupełnieniem twojego błagania i rękojmią uleczenia ran twojej duszy.
Panie Jezu Chryste!
Dziś pragnę oddać Tobie czas mojego życia pod sercem Matki.
U Ciebie, jako jedynego Pana mojej historii i jedynego Zbawcy, szukam wybawienia ze wszystkich braków miłości moich Rodziców i z trudności, których wtedy doświadczyłem.
Tobie, zatem powierzam chwilę mojego poczęcia; przedstawiam Ci moich Rodziców w tamtym czasie. Jeśli brakowało im wtedy Twojego błogosławieństwa lub otwartości serca na dar nowego życia – ulecz teraz swoim Miłosierdziem ranę mojej duszy i zlej na to obolałe miejsce błogosławieństwo niweczące skutki wszelkiej zasadzki Złego.
Powierzam Ci nastawienia rodzicielskie czasu oczekiwania i dnia mojego narodzenia. Wszelkie przejawy bojaźni, niechęci, braku akceptacji, spodziewania się dziecka odmiennej płci… – ogarnij dzisiaj Miłością, która dopełni braków ich miłości, zagoi zadane ich postawami, słowami i czynami rany, na zawsze oddali duchy nieczyste dopuszczone wtedy do mojego życia.
Powierzam Twojej Miłosiernej Miłości wszystkie negatywne przeżycia mojej Matki, które i dla mnie stały się boleścią; zwłaszcza wszelkie niezrozumienie, brak miłości i czułości, których doświadczyła ze strony mego Ojca – na przekór jej oczekiwaniom – w wymagającym dla niej czasie.
Oddaję Tobie także ludzi i sytuacje, które zostały wykorzystane przez zło dla wzbudzenia w jej sercu nieprzychylności lub bojaźni wobec mnie.
Jezu, wraz z Tobą patrzę dzisiaj w tę najbardziej odległą perspektywę mojego życia i wraz z Tobą ogłaszam, że przebaczam moim Rodzicom wszelki brak należnej mi miłości. Nie poczytaj im tego grzechu! Niech Twoja Miłość także ich dzisiaj oczyści, uświęci i da miejsce jak najbliżej Ciebie.
Przedstawiam Ci, jako wynagrodzenie ich ułomności, te późniejsze chwile, w których uradowali się mną, w których ucieszyli się i dziękowali Bogu, że jestem chłopcem (dziewczynką).
A jeśli takich chwil nie było, niech uzupełnieniem ich słabości i uleczeniem jęj skutków we mnie będzie Miłość Boga do mnie.
Bóg Ojciec mnie chciał. Radował się, że jestem mężczyzną (kobietą).
Posłał Ciebie, byś mnie ocalił na mojej drodze życia – przez Niego zaplanowanej, upragnionej i oczekiwanej.
Niech Twoja Krew – cena Miłości Boga do mnie – będzie wyzwoleniem i ratunkiem także dla moich Rodziców w ich ułomnościach i brakach wobec mnie.
Maryjo, Matko moja!
Ty nosiłaś w sobie Boże Dzieciątko Jezus. Przyjmij dzisiaj do Twego łona moje pierwsze 9 miesięcy życia. Niech przy Twoim Niepokalanym Sercu ten doniosły etap mojej ziemskiej historii zostanie uzdrowiony. Ty sama przedstaw Bożemu Synowi ten mój czas, aby go oczyścił. Niech Twoja miłość będzie dopełnieniem miłości mojej Matki. Twoje poddanie Bogu – dopełnieniem jej poddania. Twoje oczekiwanie dziecka – dopełnieniem jej oczekiwania.
Niechaj ogłoszenie Twojej zgody: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” zabrzmi teraz nade mną i nad niedoskonałą zgodą mojej Matki na takie dziecko, jakie dał Bóg.
Przez modlitwę i miłość Twego Niepokalanego Serca, Maryjo, niech dzisiaj narodzę się na nowo. Niech narodzę się wolny, czysty i kochany. Niech te 9 miesięcy będzie źródłem jedynie życia, już oswobodzonego od ciemności i braków Miłości Bożej.
* O Święty Józefie, Oblubieńcze Niepokalanej Matki i Opiekunie Dzieciątka, przyczyń się za mną!
Niech Twoje zasługi i modlitwa będą drogą łaski, uzupełniającej braki miłości w sercu mojego Ojca i innych moich bliskich, którzy towarzyszyli Matce i mnie – przed dniem narodzenia.
Wstaw się przed Bogiem za mną i moimi krewnymi. Ty, który tak bardzo doświadczyłeś, jak niełatwe i tajemnicze są drogi życia rodzinnego przygotowane przez Boga człowiekowi. Przez Ciebie na nasze życie niech spłynie potrzebne nam zmiłowanie.
Chwała Ojcu, i Synowi, i Duchowi Świętemu…
 
III. Związana łaska
Jednym z najbardziej tajemniczych doświadczeń, danych nam w posłudze modlitwy wstawienniczej, była droga wyzwolenia Bernarda – młodego mężczyzny, skrępowanego duchowo w wieloraki sposób.
Odtwarzana w modlitwie historia życia ujawniła szereg złych więzów. Pierwsze z nich były przez niego zupełnie niezawinione, spowodowane brakiem wiary rodziców. Związane były z ich opieraniem się na wróżbach i horoskopach przed narodzeniem dziecka, potem przesłaniem kosmyka włosów synka czarownikowi, który obiecywał szczęście, i innymi niechrześcijańskimi praktykami. W późniejszym czasie zostały dołączone nowe uzależnienia, związane ze świadomymi poczynaniami młodego człowieka. Pęta stawały się coraz mocniejsze.
W czasie modlitwy nad Bernardem zło, mając możność mocnego oddziaływania na jego ciało, przez długi czas nie pozwalało wypowiedzieć zasadniczego wyznania: „Moim Panem jest Jezus Chrystus!” Długo by opowiadać, jak doprowadzało do tracenia przytomności w momencie zapoczątkowania tego zdania, paraliżowało język, wkraczało w pamięć („ … co ja miałem powiedzieć?”). Kluczowym dla naszych rozważań jest wspomnienie, jak po pierwszych kilkugodzinnych modlitwach Zły, wykrzywiając twarz chłopca, przez jego usta szyderczo się zaśmiał: „Niepotrzebnie się męczycie. On nie jest ochrzczony”.
Nastąpiła konsternacja. Może to prawda? Może cała nasza walka o wypowiedzenie, że Jezus jest Panem, to daremny wysiłek? Właściwie wobec ujawnienia innych realiów życia tego chłopca i jego rodziny, wszystkiego można się było spodziewać. Z drugiej strony katecheta, doprowadzający go kiedyś do pełnego uczestnictwa w Eucharystii, a potem do bierzmowania, powinien żądać poświadczenia sakramentu chrztu świętego.
Gdy Bernard po chwili transu wrócił do przytomności, zapytaliśmy o jego chrzest. Był zdziwiony naszymi wątpliwościami. Na wszelki wypadek dopytał się rodziców, w której parafii został ochrzczony. Kiedy w czasie kolejnej modlitwy sytuacja powtórzyła się, został poproszony o osobiste sprawdzenie tego we wskazanym przez matkę kościele. Fakt przyjęcia sakramentu chrztu został poświadczony w kancelarii jednej z parafii, w dużym mieście na południu Polski.
Stanęliśmy wobec tajemnicy. Chłopiec został ochrzczony, w oparciu o stuprocentową pewność tego faktu był wprowadzony w dalszą drogę życia sakramentalnego, a równocześnie zło naigrawało się ze wszystkich, ogłaszając, że chrztu nie było i oddziaływając bardzo mocno na całą osobę zniewolonego człowieka.
  • Z ratunkiem przyszedł sam Bóg. Gdy prosiliśmy o zrozumienie, jak dalej postępować, aby Bernard mógł przyjąć pomocną dłoń Zbawiciela, zostało dane słowo poznania: „związana łaska”. Temu słowu towarzyszyło zrozumienie, że skrępowana została łaska c h r z t u  ś w i ę t e g o. Coś wpłynęło na duszę chłopca w taki sposób, że chociaż został prawdziwie udzielony sakrament chrztu i zgładzony grzech pierworodny, życiodajna moc chrzcielnego źródła była stłumiona. Bez przecięcia krępujących więzów, panowanie Jezusa nie mogło objawić się bardziej w tym człowieku.
  • Przez dalsze prowadzenie łaską zostaliśmy wezwani do modlitwy w intencji biorących kiedyś odpowiedzialność za chrzest Bernarda: za rodziców – zwłaszcza – za rodziców chrzestnych. Ułomności ich wiary, wraz z innymi doświadczeniami zapaści duchowej, pozwalały Szatanowi na przeciwstawienie się w nim dziełu Bożemu.
  • Rodziców chrzestnych Bernard bliżej nie poznał. Dowiedział się jedynie, że ojciec chrzestny był biednym duchowo człowiekiem. Żył niemoralnie. Bardzo zagubił się w życiu. Chyba Boga nie potraktował na serio. Przypuszczalnie chrzest dziecka przeżywał bez wiary, a może nawet z pogardą. To przez niego zło miało zasadniczy dostęp do historii łaski ‚„pierwszego i najważniejszego sakramentu” tak, że aż się śmiało, iż Bernard „nie jest ochrzczony”.
Ten trudny próg do dalszej i owocnej modlitwy o wolność i uzdrowienie wewnętrzne został przekroczony w chwili, gdy Bernard – już samodzielną decyzją dorosłego człowieka – wybrał życie w łasce chrztu świętego, zaakceptował osobiście wielki dar Boży i tak zaprzeczył diabelskiemu kłamstwu.
  • Z zadumą patrzę w przeszłość. Mój chrzest święty… Dziecko na rękach rodziców i chrzestnych. Biała szatka. Zapalona świeca. A to, co najważniejsze, ukryte przed oczami ciała. Oczyszczenie z grzechu, wyzwolenie od Złego, nowe narodzenie w Duchu Świętym. Cud łaski przez skromny znak spływającej wody.
Na ile współczesne pokolenie rodziców, chrzestnych, szafarzy łaski chrztu świętego przeżywa głęboko, w wierze, tajemnice łaski? A jeszcze bardziej: na ile głęboko przeżywa współdziałanie z Bogiem? Przecież ta wstrząsająca historia, której doświadczyliśmy w spotkaniu z Bernardem, uzmysławia, że to współdziałanie (lub jego brak) nie jest rzeczą obojętną.
W praktyce często zadowalamy się prawdą teologicznego stwierdzenia, że „sakramenty działają ex opere operato (dosłownie: „przez sam fakt spełnienia czynności”), czyli „mocą zbawczego dzieła Chrystusa…”
Istotnie, Bóg udziela łaski z racji spełnienia świętego, ustanowionego przez Chrystusa, znaku. Tak się dzieje nawet wtedy, kiedy ustanowiony szafarz nie jest w szacie świętości. I tyle. Jakby od człowieka nie zależało już nic albo prawie nic. A przecież tak wiele zależy od świętych pragnień i czystości duszy, od żarliwej modlitwy i przyzywania mocy działania Bożego. Od życia wiary w chwili, gdy Siewca przychodzi, i od gorliwości, gdy pole serca już zaorane i obsiane – zależy obfitość duchowego żniwa. Ten sam Katechizm, który formułuje prawdę o udzieleniu łaski sprawczą mocą liturgicznego obrzędu przypomina o niezastąpionej i ważnej roli człowieka.
Czym się kierują rodzice wybierający chrzestnych dla swoich nowo narodzonych pociech? Może nie wymieniajmy frustrującego wachlarza możliwości. Po prostu: kierują się bardzo różnymi motywami. A przecież od stanu serca i życia wiary ojca i matki chrzestnej, zależy (czasem w niemałym stopniu, jak pokazała przytoczona historia) format życia i w jakiś sposób wieczność ich dziecka.
Zapędziłem się. Przecież chodzi o nasze wewnętrzne uzdrowienie, a nie o katechezę do rodziców i chrzestnych przed chrztami w najbliższą niedzielę… To wspomnienie „związanej łaski” jest dla nas przede wszystkim wezwaniem, by zaprosić Miłosiernego Zbawiciela do chwil, w których przyjmowaliśmy sakramenty święte. Nie tylko chrzest, ale i pozostałe z tzw. „sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego”: bierzmowanie, Komunię świętą – wraz ze służącą im spowiedzią świętą.
Chrzest przyjmowaliśmy, jako dzieci, w nieświadomości. Oczyszczenie tamtej chwili z możliwych niedomagań przynagla nas dzisiaj do stanięcia w postawie wiary i osobistej już odpowiedzialności za dar otrzymany kiedyś „na kredyt”, ze względu na wiarę i odpowiedzialność rodziców i chrzestnych. Przynagla nas do przebaczenia braków, którym zawinili inni, i upraszania łaski, która uobecni całe piękno skarbu przygotowanego przez Boga w chrzcie świętym.
Podobnie może być z historią otrzymywanych już później sakramentów. Były one przyjmowane przez nas świadomie, ale nieraz niedojrzale. Warto, skoro pragniemy żyć pełnią darowanego nam przez Boga zbawienia, dopełnić dziecięcego podejścia do nich dojrzałymi intencjami i modlitwami, i prosić o ożywienie łaski z nimi związanej.
Sądzę, że szczególnego ożywienia mocy chrztu świętego doświadczamy, uczestnicząc w obrzędach Wigilii Paschalnej (w wieczór lub noc Wielkiej Soboty). To chwila uobecnienia potęgi Zmartwychwstałego Chrystusa w duszy chrześcijanina. Każdy jednak, kto ma pragnienie, aby tętniło w nim życie Boże darowane w obmyciu chrzcielnym, bez zwlekania, przez prywatną modlitwę, również dzisiaj może doświadczyć wielkiego Miłosierdzia.
W jednej z modlitw wstawienniczych, które odbyły się w naszej Wspólnocie, ze wzruszeniem przyjęliśmy łaskę związaną z historią liturgii chrzcielnej. Przybyła do nas matka dziewczynki, która od wczesnego dzieciństwa nie nawiązała kontaktu z nikim, poza rodzicami, a była już w wieku szkolnym. Nie rozmawiała nawet z dziadkami. Milczała wobec nauczycieli w szkole. Łaska odblokowania przyszła przez poznanie i modlitwę odnoszącą się do paru nakładających się obciążeń. Jednym z nich było przeżycie dziecka w świątyni, podczas uroczystości chrztu świętego. Dziecko krzyczało. Ktoś obok powiedział ze złością: „Zamknij się!” i zażądał zakrycia jego ust. Płacz i krzyk zostały stłumione. A wraz z nimi stłumione zostało coś więcej…18
Gdy oddawaliśmy Miłosierdziu Bożemu tę chwilę, Pan Jezus dał budzące radość poznanie w obrazie: Matka Boża przyniosła białą szatkę, taką, jaką daje się dziecku w czasie chrztu. Zrozumieliśmy, że pełnia miłości przygotowanej przez Boga w tamtej chwili, dopiero teraz, za wstawiennictwem Maryi, została przez dziecko przyjęta.
To samo może dokonać się dzisiaj w twoim życiu.
Wycisz się. Wyłącz z obiegu wszelkich naglących, zewnętrznych spraw. Poproś o szczególne towarzyszenie i wspomaganie modlitwą Matkę Najświętszą, twojego Patrona od chrztu i bierzmowania, twojego Anioła Stróża. Przenieś się myślą do kościoła, w którym byłeś ochrzczony. Popatrz w wyobraźni na chrzcielnicę.
Jeśli to możliwe, z książeczki odczytaj cały dialog liturgii chrzcielnej prowadzony przez kapłana i rodziców (też chrzestnych). Powiedz Jezusowi, że prośbę o dar Boży i odpowiedzialność za łaskę chcesz dzisiaj wziąć na siebie. Z rozmysłem i uwagą dokonaj wyrzeczenia się zła i wyznania wiary.
Panie Jezu Chryste!
Zapraszam Cię dzisiaj do chwili, w której przez posługę Kościoła otrzymałem wielki sakrament chrztu świętego. Zapraszam, jako mojego Zbawiciela.
Pragnę z całego serca, aby ta chwila była źródłem łaski – niezamąconej, niepomniejszonej, tryskającej we mnie ku życiu wiecznemu. Przez moc Twojej Krwi, Jezu, oczyść tamtą sytuację z tego wszystkiego, co było dla Ciebie przeszkodą w najpełniejszym obdarowaniu mojego serca.
Oddaję Ci nade wszystko moich Rodziców i Rodziców chrzestnych, ich wiarę, ich intencje, modlitwę, nastawienia ich serc do Boga, do Kościoła, do sakramentów świętych i do mnie. Oczyść ich z tego wszystkiego, co niedoskonałe; co w ich prośbie i odpowiedzialności za mój chrzest było przymknięciem drzwi dla zdroju łaski. Jeśli komuś z nich brakowało wiary i chrześcijańskiej konsekwencji, wymaganej przez Boga wobec najświętszych rzeczywistości i sprawy naszego zbawienia, niech Twoje Miłosierdzie uwolni mnie od tego ciężaru.
Oddaję Ci też wszystkie niewłaściwe myśli, słowa, gesty pragnienia, których doświadczyłem od innych uczestników liturgii chrzcielnej z powodu ograniczonego czasu, mojego płaczu, choroby, czy innych okoliczności, które zasłoniły im piękno daru Bożego i doniosłość ofiarowanej mi łaski.
Przebaczam im braki miłości: kapłanowi – rutynę w sprawowaniu świętych obrzędów, bliskim – oziębłość w modlitwie i koncentrację na sprawach zewnętrznych, wszystkim innym – znudzenie i niechęć, które dopuszczali w myślach i uczuciach.
Ojcze, Synu, Duchu Święty, niepojęty Boże!
Ogłaszam dziś Tobie, wobec Aniołów i Świętych, że wierzę w Ciebie i wybieram życie w Tobie, według łaski i powołania otrzymanego w sakramencie chrztu świętego.
Wybieram Ciebie. Wybieram uczestnictwo w Twoim Życiu, jako moją drogę i moje szczęście.
Niech moje życie ogarnie Miłość Ojca, który mnie przeznaczył dla siebie.
Niech moje serce przylgnie do Serca Bożego Syna, przebitego dla mnie na krzyżu.
Niech moja dusza i ciało będą poddane we wszystkim Duchowi Świętemu, którego chcę być świątynią i narzędziem.
Chcę być dzieckiem Bożym. Uznaję to za swój najwyższy przywilej i radość.
Do Ciebie, Ojcze, przez Jezusa Chrystusa, w Duchu Świętym wołam: Ojcze nasz…
Przypomnij sobie teraz chwile twojej pierwszej spowiedzi świętej i Komunii świętej, a potem przystąpienia do bierzmowania.
Zapraszam Cię też dzisiaj, Panie Jezu, do sytuacji, w których przyjmowałem inne sakramenty święte.
• Stań teraz ze mną jeszcze raz w dniu mojej I Komunii świętej. Oczyść moje serce z wszelkiej niedojrzałości; z myślenia o sobie, o wyglądzie zewnętrznym, o prezentach.
Oddaję Ci wszystkie zanieczyszczenia mojej wiary i miłości ku Tobie tamtego dnia.
Świadomy tych braków, z rozwagą przepraszam Cię dzisiaj za tę małość dziecięcego serca. Proszę Cię także, by Twoje przebaczenie mnie i moim bliskim, którzy mi nie pomogli wystarczająco w należytym podejściu do eucharystycznego stołu, uczyniło tamten dzień nieskazitelnym i ożywiło łaskę przyjmowanej kiedykolwiek Komunii świętej.
• Niech także moje przystąpienie do pierwszej spowiedzi świętej i wszystkich następnych spowiedzi, będą wolne od niedojrzałości i niewiary, od patrzenia po ludzku na kapłana w konfesjonale i na rzeczywistość sakramentu. Wiem, że te ułomności zasłaniały Ciebie i nie pozwoliły spotkać się z Tobą całym sercem. Poddaję te sytuacje Twojemu panowaniu, aby ani trochę nie oddalały mnie od Ciebie i doświadczenia Twojego Miłosierdzia.
• Zapraszam Cię wreszcie do dnia, w którym przyjąłem bierzmowanie. Z bólem, ale i ufnością, składam w Twoich dłoniach całą niedoskonałość wiary, przygotowania i przeżycia tego wielkiego umocnienia, którym obdarowujesz w sakramencie dojrzałości chrześcijańskiej.
Duchu Święty. Tyś Miłością Bożą, która dźwiga i uskrzydla człowieka. Oto daję Ci dzisiaj miejsce w sobie na nowo, prawdziwiej, dojrzalej niż kiedyś.
Potrzebuję Ciebie, Duchu Święty! Bez Ciebie nie potrafię spełniać woli Ojca. Bez Ciebie nie będę podobny do Jezusa. Ożyw swoje działanie we mnie dziś i ożywiaj każdego dnia.
Chwała Ojcu, i Synowi, i Duchowi Świętemu

Odwiedza nas 4 gości oraz 0 użytkowników.